wtorek, 8 lutego 2011

Liwiec

   Jakiś czas temu zaciągnęłam moją "drugą połowę" nad Liwiec, żeby zobaczyć "co tam słychać", a raczej usłyszeć. Wyjazd zaowocował przede wszystkim długim i męczącym wyciąganiem samochodu z zaspy. Mimo śniegu, zimna i lekkiej mgły, patrząc na wartki nurt wody, przez chwilę poczułam wiosnę. Tylko przez chwilę, gdyż zaraz potem przewróciłam się zaczepiwszy o ukrytą pod śniegiem gałąź. I tak styczniowe marzenia o wiośnie przegrały ze śniegiem za moim kołnierzem. Chociaż pogoda nie była najlepsza zrobiłam kilka zdjęć.

Brak komentarzy: