Idę leśną drogą. Cóż za piękny dzień! Patrzę na świat i wszystko wydaje się takie beztroskie, pogodne i spokojne. Takie idylliczne i sielankowe. Promyki słońca przedostające się przez gałęzie drzew łaskoczą moją twarz. Czuję ich ciepło na policzku. Z lasu dochodzi śpiew ptaków. Z daleka widzę wróbla, który przysiadł na gałęzi i rusza swoją małą główką w rytm stukania dzięcioła. Słyszę leniwe bzyczenie owadów wśród rosnących gdzie nie gdzie drobnych kwiatuszków. Obok mnie przeleciał motyl i usiadł na małym źdźble trawy, które wiosną z wysiłkiem przedostało się na świat spod kamieni, którymi wybrukowana jest droga. Małe i niepozorne, a jednak zachęciło motyla. Może było przystankiem - odpoczynkiem dla niego w dalsze drodze? Może motyl przysiadł, tak jak przysiadają ludzie na ławkach i rozmyślają?
Na tej drodze nie ma ławek dla utrudzonych wędrowców i nigdy nie było.
Jest 2,5 kilometra bruku, który kiedyś przez ten piękny las prowadził ludzi na śmierć - Droga Krzyżowa w Treblince.
Szłam tą drogą i przy każdym kroku towarzyszyło mi pytanie : Ile krwi i łez w nią wsiąknęło?
To zderzenie urokliwości tego miejsca z tragedią jak się tu wydarzyła dziesiątki lat temu, wstrząsnęło wczoraj mną :-(